Niedawno dopiero co wróciłem do siedziby mojej bezczłonkowej drużyny, a
mianowicie ruin starego zamku. Czułem się niekomfortowo kiedy w
okolicach panoszyli się żołnierze dlatego dojść często wybierałem się na
wędrówki trwające praktycznie cały dzień i obserwowałem czy nie
zbliżają się do mojej kryjówki. Byłem tym wszystkim powoli zmęczony
jednak i tak nie miałem nic lepszego do roboty, oprócz chodzenia co
jakiś czas na miejsce pochowku mojej siostry. Cicho westchnąłem na swój
wewnętrzny monolog spacerując po korytarzach zamczyska. Ściany były
zrobione z kamienia, który powoli się kruszył przy pomocy wiatru, nadal
jednak stał jak gdyby sam z siebie chciał dać schronienie mi oraz
przyszłym osobą, które postanowią tu zamieszkać. Powodem mojej
przechadzki był fakt, że robiło się ciemno. Trzeba było więc w miarę
zabezpieczyć teren tak aby żadne monstrum nie wpełzło do budowli. Raczej
nie chciałbym miłej pobudki w postaci jednego lub hordy zombie. Kiedy
tak spacerowałem robiąc obchód, ktoś złapał mnie od tyłu. Bez patrzenia
wiedziałem, że jest ode mnie wyższy co nie było jakimś wyczynem. W
dodatku był to chłopak, który w nieprzyjemny sposób zasłaniał mi twarz.
Na moje szczęście zrobił to na tyle nieumiejętnie, że nie myśląc zbyt
długo odruchowo ugryzłem go w palec.
- Przepraszam bardzo, ale co to miało być. - powiedziałem gniewnym szeptem, kiedy udało mi się wyswobodzić, jak po ugryzieniu chłopak lekko rozluźnił uścisk. Od razu złapałem w rękę nóż, który miałem przy sobie na wypadek gdyby jednak ten atak był specjalnie, a nie przypadkowo.
< Lucius? >
- Przepraszam bardzo, ale co to miało być. - powiedziałem gniewnym szeptem, kiedy udało mi się wyswobodzić, jak po ugryzieniu chłopak lekko rozluźnił uścisk. Od razu złapałem w rękę nóż, który miałem przy sobie na wypadek gdyby jednak ten atak był specjalnie, a nie przypadkowo.
< Lucius? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz