7 września 2017

Od Avy CD Conor'a

Przespać się to jest dobry pomysł. Podeszłam do materaca i się położyłam patrzyłam na sufit. Udało mi się jakoś usunąć.
Myślałam, że uda mi się dłużej pospać, obudziłam się z bronią w ręku wystraszona. Schowałam broń i zabezpieczyłam, wstałam i podeszłam do okna. Nie widziałam w pokoju Conora. Więc nie wiem gdzie mógł pójść. Spojrzałam przez okno niebo jest ciemno i wciąż jest ciemno niektóre latarnie działają. Miałam przygotowana broń, poszłam do pokoju obok, wszędzie pusto. Nie było go, czyli poszedł. Poczekałam z godzinę i wyszłam z pomieszczenia, ale ktoś pociągnął mnie do innego pomieszczenia zamykając szybko drzwi. Odwróciłam się Conor?
- Co ty tu robisz? - szepnęłam pytając się go.
- Słyszałem krzyki, myślałem, że ktoś tu jest i był. Musiałem uciec, bo szły za mną. - powiedział.
- Eh, nie wspomniałam są tu rodziny, które więzią swoich bliskich zombie w pokojach i potem gdy wychodzą. No zjadają się, porypane to. Dlatego zabarykadowałam tamto piętro, a ty ich wypuściłeś. - powiedziałam wywracając oczami.
Weszłam i wzięłam miecze. Spojrzałam na niego i wyszłam. Znalazłam truposzów i ich po kolei zabijałam. - Jesteś 4052,4053,4054,4055...- liczyłam dalej. Gdy wszystkie leżały wbiłam w oko po kolei. Odwróciłam i patrzyłam na niego, gapił się. Za nim kolejne szły, wbiłam miecz w trupa, wyjęłam nóż i celnie w oko rzuciłam. Wyjęłam miecz i poszłam zabić kolejne. Poszłam na zakazane piętro, było ich dużo, ale że miałam ich krew na sobie to ledwo co mogli mnie zauważyć. Zabiłam ich po kolei. ~ 4072,4073,4074... - liczyłam w myślach. Gdy skończyłam było 4088. Masa ich było. Będzie to trzeba porzucić, choć w sumie się pomyśli. Wróciłam po niego i wyszłam bocznym wyjściem. Poprowadziłam go skrótem zachęcając o jedno miejsce. Okazał się to bar z ludźmi. Pokazałam, aby szedł za mną.
- Co to za miejsce? - spytał.
- Bar, na łowców. Daje im cynki gdzie są trupy i idą po nich. Więc możesz się tu umyć i pokaże jak się dostać do dziupli. - powiedziałam idąc pokazać mu łazience oraz ubrania.
- Dziupla? - no tam nie wyjaśniłam.
- Dziupla to przystanek, dzięki któremu szybciej dostaniemy się do naszej bazy czy jakoś tak. Tu masz ubrania oraz łazienkę, mam pokój obok. - powiedziałam i poszłam, zrzuciłam ubrania do kosza na pranie i weszłam pod prysznic. Umyłam włosy, gdy owinęłam się ręcznikiem. Poszłam po ubrania, akurat jak się ubierałam weszła osoba, której nie trawie.
Wzięłam ubrania i chciałam iść się ubrać.
- Możesz zostać nawet może numerek się nam uda, Ava no choć. - poszłam się ubrać, gdy się ubrałam wyszłam z łazienki. Miałam wyjść z pokoju, ale mnie zatrzymał. - Ava no choć. Wiem, że chcesz. Ten twój koleżka cienki jest. - burak, przywaliłam mu z pięści w twarz i brzuch. Wyszłam i poszłam do Conora, woda jeszcze leciała. Usiadłam na łóżku i czekałam. Po kilku minutach woda przestała lecieć, wyszedł. Stanął w drzwiach, gdy zobaczył, że się patrzę na niego. Gapiłam się. Nie odwróciłam wzroku patrzyłam się na niego cały czas, jak się napina i rozluźnia. W samym ręczniku był, naszła mnie głupia myśl, aby ściągnąć jego ręcznik. Wstałam i podeszłam do niego, przyjechałam dłonią po jego plecach. Gdy się odwrócił byłam blisko, zbyt blisko. Poszedł, się ubrać.
Wparował do pokoju Conora on. Znowu czego on chce.
- Gdzie twój kochaś. - powiedział Mike.
- Nie twój interes, wynoś się skończyłam z tobą już dawno. - powiedziałam wkurzona.
- Ja powiem, kiedy się to skończy. Idziemy, już. - powiedział zły. Szarpnął mnie, uderzyłam go. Drzwi od łazienki momentalnie się otworzyły. Conor stał bez koszulki. Nie mogłam długo na niego patrzeć, bo bezczelność tego gnojka sięgnęła zenitu. Rzucił mną. Dokładniej w lustro. Gdy się podniosłam spojrzałam na siebie, miałam kawałki szkła w sobie, wyjęłam je i siedziałam. Jakoś doszłam do łazienki i zatamowałam. Nie wiedziałam co się tam stało. Widziałam, że po tym, jak zostałam rzucona, Conor się rzucił na niego.

Poradziłam sobie z szyciem, nałożyłam opatrunek oraz zabandażowałam podwójnie. Rękę także zabandażowałam, dokładniej Conor mi pomógł. Wzięłam przeciwbólowe, wstałam i poczekam, aż będzie gotowy. Mike leżał w kałuży krwi, ale żył. Szkoda.
***
Gdy doszliśmy do dziupli, nie odzywałam się ani słowem. Potem pokazałam drogę i szłam za nim.
W bazie byliśmy po południu. Conor mi pomógł dojść do pokoju, opatrzył moją nogę oraz ramię.
- Kim był ten cały Mike? - spytał, wiedziałam, że w końcu mnie spytał, ale eh co mam powiedzieć.
- Mike to były przyjaciel, który nazwał siebie moim chłopakiem. Bił mnie, zmuszał... Parę osób stanęło w mojej obronie i się postawiłam. Zniknęła, aż dotąd. - powiedziałam, patrząc na podłogę.
- Do czego cię zmuszał? Rzucał tobą? Tak jak dziś. - to jest trudne.
- Czasem rzucał, bił mnie mam blizny... O tym, co pomyślisz, można powiedzieć, że mnie zmuszał. - powiedziałam, choć chciało mi się płakać.

Conor?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy