26 lipca 2017

Od Avy

Może najpierw opowiem jak to się wszystko zaczęło.
Gdy miałam cztery lata, mój brat mnie molestował. Dla zabawy mówił, że bawimy się w lekarza. Gdy tata to odkrył zbił na kwaśne jabłko mojego brata. Nauczył mnie się bronić, walczyć oraz strzelać. Pewnego dnia, gdy siedziałam z mama, miałam wtedy siedem lat. Brat i tata wrócili spici do domu. Od tamtego momentu do 12 roku życia byłam gwałcona przez ojca i brata. Pewnej nocy, gdy wszyscy spali wymknęłam się, uciekłam. Tylko mamy mi szkoda było. Próbowałam popełnić samobójstwo, lecz uratował mnie chłopak później się okazało, że mieszkał ze starsza kobieta. To z nim pierwszy raz się przespałam. Byłam z nimi do 17 roku życia. Gdyż jego babcia zmarła, a on sam zniknął. Robiłam obiad, gdy w telewizji usłyszałam coś o nieudanym eksperymencie. Słowo klucz to Zombie. Wzięłam plecak, wrzuciłam trochę jedzenia, za szafą miałam broń, wzięłam noże. Wszystko spakowałam. Zostawiłam mięso na stole. Wzięła z garażu opancerzony samochód i wyjechałam. Gdy się oddalałam ujrzałam, że wchodzi grupa do mojego domu. Kliknęłam guzik i wybuchł. Odkąd tam trafiłam się szybowałam na coś takiego. Pojechałam przed siebie, czasem walczyłam z nimi i dalej jechałam. Z radia słyszałam wezwania o pomoc. Nie na każde mogłam odpowiedzieć, ale niektórym rodzinom pomogłam.

Rok po tym zajściu, w moje osiemnaste urodziny. Siedziałam zamknięta, dokładniej zabarkowana, w budynku. Przed tym rozłożyłam tam pułapki. Leżałam na dachu z ustawiona snajperka i patrzyłam na ulice. Co rusz ktoś uciekał, a ja celowałam wybuchającymi nabojami. Celowałam w głowę jednemu, a przy okazji innym się trafiło.
– 2680, sporo ich może do miliona spokojnie dobije. –  powiedziałam, dalej strzelając. Gdy usłyszałam głosy. Schowałam broń, chowałam wszystko brałam rozbieg aby skoczyć na sąsiedni budynek. W ten sposób się poruszałam. Gdy zeszłam na ziemie, patrzyłam zza rogu czy jest pusto i było. Mogłam wyjść i iść kilka metrów, gdyż zaraz za rogiem jest sklep z bronią. Udało mi się, weszłam. Było już niewiele broni, wzięłam co zostało. Kolejne magazynki. Chciałam wyjść, ale stały tam i szły, chyba mnie nie zauważyły szybko myknęłam przez tylne drzwi. Kopnęłam i strzeliłam do kilku – Cho**ra jeszcze trochę a mnie usłyszą – przebiegłam szybko i zaczęłam uciekać. Zauważyłam opuszczony szpital. Schowałam się, czekałam aż sobie pójdą. Wtedy rzuciłam kamieniem w inną stronę. Głupie zombie pobiegły tam. Siedziałam jeszcze chwilę i weszłam do szpitala. – No to, ciekawe czy jest tu ktoś. – Szłam z bronią w dłoniach, usłyszałam szmer odwróciłam się, stał tam jakiś chłopak.
Po paru minutach opuściłam i schowałam broń.
– Kim jesteś? – spytałam.
– Evan. – krótkie imię, spoko.
– Ava. Odpocznę trochę i będę spadać, jeśli to twoje gniazdko. – powiedziałam patrząc w okno, czy nic nie idzie.
– Możesz zostać, jeśli chcesz. – powiedział. Poprowadził mnie w miejsce, jakiś taki pokój. Poszedł.

Położyłam się patrząc na okno. Czyli teraz to tak będzie wyglądać moje życie. Ucieczka przed zombie, zabijanie ich, tylko tyle, aby przetrwać. 
W ten sposób dołączyłam się do drużyny kroków, gdy wszystko wiedziałam. Miałam tylko nadzieje, tylko że mama uciekła, a ta dwójka zginie w męczarniach.



Evan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy