Gdy miałam cztery lata, mój brat mnie
molestował. Dla zabawy mówił, że bawimy się w lekarza. Gdy tata to odkrył zbił
na kwaśne jabłko mojego brata. Nauczył mnie się bronić, walczyć oraz strzelać.
Pewnego dnia, gdy siedziałam z mama, miałam wtedy siedem lat. Brat i tata
wrócili spici do domu. Od tamtego momentu do 12 roku życia byłam gwałcona przez
ojca i brata. Pewnej nocy, gdy wszyscy spali wymknęłam się, uciekłam. Tylko
mamy mi szkoda było. Próbowałam popełnić samobójstwo, lecz uratował mnie
chłopak później się okazało, że mieszkał ze starsza kobieta. To z nim pierwszy
raz się przespałam. Byłam z nimi do 17 roku życia. Gdyż jego babcia zmarła, a
on sam zniknął. Robiłam obiad, gdy w telewizji usłyszałam coś o nieudanym
eksperymencie. Słowo klucz to Zombie. Wzięłam plecak, wrzuciłam trochę
jedzenia, za szafą miałam broń, wzięłam noże. Wszystko spakowałam. Zostawiłam
mięso na stole. Wzięła z garażu opancerzony samochód i wyjechałam. Gdy się
oddalałam ujrzałam, że wchodzi grupa do mojego domu. Kliknęłam guzik i wybuchł.
Odkąd tam trafiłam się szybowałam na coś takiego. Pojechałam przed siebie,
czasem walczyłam z nimi i dalej jechałam. Z radia słyszałam wezwania o pomoc.
Nie na każde mogłam odpowiedzieć, ale niektórym rodzinom pomogłam.
Rok po tym zajściu, w moje osiemnaste
urodziny. Siedziałam zamknięta, dokładniej zabarkowana, w budynku. Przed tym
rozłożyłam tam pułapki. Leżałam na dachu z ustawiona snajperka i patrzyłam na
ulice. Co rusz ktoś uciekał, a ja celowałam wybuchającymi nabojami. Celowałam w
głowę jednemu, a przy okazji innym się trafiło.
– 2680, sporo ich może do miliona spokojnie
dobije. – powiedziałam, dalej
strzelając. Gdy usłyszałam głosy. Schowałam broń, chowałam wszystko brałam
rozbieg aby skoczyć na sąsiedni budynek. W ten sposób się poruszałam. Gdy
zeszłam na ziemie, patrzyłam zza rogu czy jest pusto i było. Mogłam wyjść i iść
kilka metrów, gdyż zaraz za rogiem jest sklep z bronią. Udało mi się, weszłam.
Było już niewiele broni, wzięłam co zostało. Kolejne magazynki. Chciałam wyjść,
ale stały tam i szły, chyba mnie nie zauważyły szybko myknęłam przez tylne
drzwi. Kopnęłam i strzeliłam do kilku – Cho**ra jeszcze trochę a mnie usłyszą –
przebiegłam szybko i zaczęłam uciekać. Zauważyłam opuszczony szpital. Schowałam
się, czekałam aż sobie pójdą. Wtedy rzuciłam kamieniem w inną stronę. Głupie
zombie pobiegły tam. Siedziałam jeszcze chwilę i weszłam do szpitala. – No to,
ciekawe czy jest tu ktoś. – Szłam z bronią w dłoniach, usłyszałam szmer
odwróciłam się, stał tam jakiś chłopak.
Po paru minutach opuściłam i schowałam broń.
– Kim jesteś? – spytałam.
– Evan. – krótkie imię, spoko.
– Ava. Odpocznę trochę i będę spadać, jeśli to
twoje gniazdko. – powiedziałam patrząc w okno, czy nic nie idzie.
– Możesz zostać, jeśli chcesz. – powiedział.
Poprowadził mnie w miejsce, jakiś taki pokój. Poszedł.
Położyłam się patrząc na okno. Czyli teraz to
tak będzie wyglądać moje życie. Ucieczka przed zombie, zabijanie ich, tylko
tyle, aby przetrwać.
W ten sposób dołączyłam się do drużyny kroków,
gdy wszystko wiedziałam. Miałam tylko nadzieje, tylko że mama uciekła, a ta
dwójka zginie w męczarniach.
Evan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz