22 lipca 2017

Od Ayako

Spojrzałem na siostrę, która leżała obok mnie. Ukryliśmy się w opuszczonym magazynie sklepu odzieżowego, gdzie udało nam się uwić gniazdko z pozostałych tu ciuchów. Żyliśmy, tułając się tak, od kiedy wybuchała ta cholerna wojna. Nasz ojciec był wojskowym, przez co przymusowo wysłano go do wojska. Z tego powodu nie miał się kto nami opiekować tym bardziej że nasza matka zginęła w pożarze parę lat wcześniej. Ot, tak zostawił nas, bez troski czy sobie poradzimy. Ja jeszcze miałem jakieś szanse przez to, że ojciec wychowywał mnie jak wojskowego. Jednak Mia nie miała w takim świecie zupełnie szans, ojciec zawsze uważał, że dziewczyny nie są potrzebne w wojsku, więc i jej niepotrzebne takie wychowanie. Teraz jednak widać, że i jej by się przydało. Dziewczynie, która od paru lat musi polegać na bracie, bo zginie.
– Znowu nie śpisz. – usłyszałem urażony dziewczęcy głos. Spojrzałem na siostrę ze smutnym uśmiechem.
– Nie mogę. Jeden z nas musi czuwać. – odpowiedziałem, gładząc ją lekko po głowie na uspokojenie. – Spokojnie nic mi przez to nie będzie, odeśpię potem za dnia. Tak jak zwykle. – dodałem, pomimo tego, że i tak nie byłem wyspany. Nie miałem prawa się wyspać, odsypiając w czasie wędrówki może z trzy max cztery godziny.
– To pozwól mi ten jeden raz czuwać, a ty się wyśpij. - jej ton wskazywał na kompletny brak akceptacji sprzeciwu. Wyciągnąłem więc z bluzy nóż i jej go podałem.
– Jeżeli chociaż coś zaszeleści, masz mnie obudzić, zrozumiano. – powiedziałem. Mia jedynie pokiwała głową na tak i usiadła, robiąc mi miejsce. Niepewnie się położyłem i od razu zasnąłem. Obudził mnie dopiero krzyk, który zapewne miał być wołaniem mojego imienia. Zauważyłem, że siostry nie ma w naszym małym kąciku, a jedyne świadectwo, że tu była to nóż i kilka kropel krwi.
– Nie. – wyszeptałem, nic więcej nie chciało mi przejść przez gardło. Szybko wziąłem do ręki nóż. Kiedy wyszedłem na zewnątrz, zauważyłem zombie stojące nad moją siostrą. Nie patrzałem, jaki dokładnie to ząbiak. Byłem wkurzony i to bardzo wkurzony. Dotknął jedynej osoby, na której mi zależało, przez ostatnie parę lat i dobrze wiem, że zabił. Nie swoimi rękoma, ale najpewniej zabił. W amoku rzuciłem się na bestie, która po chwili leżała martwa na ziemi. Jedyna rzecz, za którą dziękuje ojcu, to nauka walki. Chociaż ja przeżyję.
– Przepraszam. Ja, – usłyszałem przerywany i przerażony głos siostry. – zaraziłam się. – dokończyła. Więcej nie dała rady powiedzieć, przez to, że zaczęła ryczeć. Wróciłem do pomieszczenia po szmatki, aby na szybko opatrzyć ranę. Dobrze pamiętałem naszą umowę, jeżeli jedno z nas się zarazi mamy je od razu zabić, bez czekania. Dlatego Elizabeth przepraszała mnie ze łzami w oczach i dlatego też po moich polikach spływały łzy. Wróciłem do niebieskookiej i na szybko zawinąłem ranę, abym i ja się nie zaraził. Nie odzywałem się, nie potrafiłem. W ciszy ukucnąłem przy niej i przeciąłem jej tętnice tak, aby, jak najszybciej zakończyć jej cierpienie. Potem kiedy już nie żyła, wybuchnąłem płaczem wtulony w jej ciało. Jej utrata bolała najbardziej ze wszystkich, których straciłem. Siedziałem taki, dopóki nie zauważyłem w oddali sylwetki jakiegoś chłopaka. Wpatrywał się on uważnie we mnie, a ja nawet nie wiem jak długo.

< Przyczajony chłopaczku? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy