– Znowu nie śpisz. – usłyszałem urażony
dziewczęcy głos. Spojrzałem na siostrę ze smutnym uśmiechem.
– Nie mogę. Jeden z nas musi czuwać. –
odpowiedziałem, gładząc ją lekko po głowie na uspokojenie. – Spokojnie nic mi
przez to nie będzie, odeśpię potem za dnia. Tak jak zwykle. – dodałem, pomimo
tego, że i tak nie byłem wyspany. Nie miałem prawa się wyspać, odsypiając w
czasie wędrówki może z trzy max cztery godziny.
– To pozwól mi ten jeden raz czuwać, a ty się
wyśpij. - jej ton wskazywał na kompletny brak akceptacji sprzeciwu. Wyciągnąłem
więc z bluzy nóż i jej go podałem.
– Jeżeli chociaż coś zaszeleści, masz mnie
obudzić, zrozumiano. – powiedziałem. Mia jedynie pokiwała głową na tak i
usiadła, robiąc mi miejsce. Niepewnie się położyłem i od razu zasnąłem. Obudził
mnie dopiero krzyk, który zapewne miał być wołaniem mojego imienia. Zauważyłem,
że siostry nie ma w naszym małym kąciku, a jedyne świadectwo, że tu była to nóż
i kilka kropel krwi.
– Nie. – wyszeptałem, nic więcej nie chciało
mi przejść przez gardło. Szybko wziąłem do ręki nóż. Kiedy wyszedłem na
zewnątrz, zauważyłem zombie stojące nad moją siostrą. Nie patrzałem, jaki
dokładnie to ząbiak. Byłem wkurzony i to bardzo wkurzony. Dotknął jedynej
osoby, na której mi zależało, przez ostatnie parę lat i dobrze wiem, że zabił.
Nie swoimi rękoma, ale najpewniej zabił. W amoku rzuciłem się na bestie, która
po chwili leżała martwa na ziemi. Jedyna rzecz, za którą dziękuje ojcu, to
nauka walki. Chociaż ja przeżyję.
– Przepraszam. Ja, – usłyszałem przerywany i
przerażony głos siostry. – zaraziłam się. – dokończyła. Więcej nie dała rady
powiedzieć, przez to, że zaczęła ryczeć. Wróciłem do pomieszczenia po szmatki,
aby na szybko opatrzyć ranę. Dobrze pamiętałem naszą umowę, jeżeli jedno z nas
się zarazi mamy je od razu zabić, bez czekania. Dlatego Elizabeth przepraszała
mnie ze łzami w oczach i dlatego też po moich polikach spływały łzy. Wróciłem
do niebieskookiej i na szybko zawinąłem ranę, abym i ja się nie zaraził. Nie
odzywałem się, nie potrafiłem. W ciszy ukucnąłem przy niej i przeciąłem jej
tętnice tak, aby, jak najszybciej zakończyć jej cierpienie. Potem kiedy już nie
żyła, wybuchnąłem płaczem wtulony w jej ciało. Jej utrata bolała najbardziej ze
wszystkich, których straciłem. Siedziałem taki, dopóki nie zauważyłem w oddali
sylwetki jakiegoś chłopaka. Wpatrywał się on uważnie we mnie, a ja nawet nie
wiem jak długo.
< Przyczajony chłopaczku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz