31 lipca 2017

Od Ethan'a CD Alyssy



Z początku białowłosy zastanawiał się, czy nie wyglądał w oczach dziewczyny zbyt wyniośle, nie lubił tego. Maska nieprzystępnego lidera uwierała go w każdym możliwym aspekcie. Jednak utrzymanie tego stołka wymagało poświęceń, ludzie wyczuwali słabość lepiej niż nieumarli.
Zacisnął zęby, by nie opuszczając gardy minąć tłumy ludzi tłoczące się w korytarzu niczym mrówki. Miał mieszane uczucia co do przygarniania coraz większych ilości ludzi. Utrzymanie ich przy życiu było kosztowne i mało praktyczne. Ale przecież nie zostawi ich na pastwę losu.
Przecisnął się pomiędzy grupą rozmawiających kobiet by dotrzeć do metalowych drzwi szkoły. Pożegnał się z dwoma wartownikami po czym pchnął jedno ze skrzydeł wydostając się na zewnątrz. Przytrzymał drzwi pozwalając dziewczynie wysunąć się na przód po czym oboje przebyli dziedziniec pełen dzieci bawiących się tym, co znalazły w obrębie kampusu. Forty z gałęzi, zamki z piasku czy klasy wyryte paznokciami w ziemi, mężczyzna mimowolnie uśmiechnął się, nagle zrobiło mu się tak lekko na sercu. Niespodziewanie jedna z dziewczynek uporczywie pracujących nad klasami uniosła głowę znad swojego dzieła, by podrywając się z ziemi krzyknąć - Gdzie idziecie? - Alyssa najwidoczniej została przez nią wybita z rytmu, gdyż spojrzała na małą nieco zdezorientowana.
- Idziemy szukać słodyczy. -Rzuciła. Oczy dziewczynki otworzyły się szerzej po czym zbliżyła się do białowłosej.
- Mogę iść z wami? - Zagaiła młoda, przestępując z nogi na nogę pełna ekscytacji. Alyssa uśmiechnęła się niepewnie, spojrzeniem poszukując ratunku w białowłosym. Ethan położył rękę na główce dziewczynki, ta zdziwiona zadarła ją do góry ukazując zadarty nosek i piwne oczy. - Dla ciebie mam inną misję. Zbierz wszystkie dzieciaki i zróbcie zawody gry w klasy. Dasz radę? - Brązowooka gwałtownie potrząsnęła głową na znak zgody po czym odbiegła dokończyć swoją pracę. Ethan spojrzał na towarzyszkę, w pewnym sensie dumny ze swoich metod. Dziewczyna uśmiechnęła się z politowaniem, dobitnie uświadamiając go o fakcie, że trochę za bardzo się rozkleił.
Przeszli przez główną bramę i udali się na północ, w kierunku Wentachee. Droga była zadziwiająco prosta i pusta. Co jakiś czas nawiązywała się rozmowa na błahy temat, tylko po to by umilić czas podróży. Udało im się dotrzeć na miejsce bez narażania życia.
Brama wjazdowa prowadząca do przychodni była otwarta na oścież. Na parkingu stał samochód, a właściwie to co z niego pozostało. Z jednej strony rozrastały się drzewa posadzone w prostej linii wzdłuż posesji. Powietrze w tym miejscu stało w miejscu, budynek sprawiał wrażenie zupełnie martwego.
- Nie za cicho tutaj? Mówiłeś, że to niebezpieczna okolica ale tu jest po prostu... pusto. - Alyssa rozglądała się dookoła, ostrożnie posuwając się do przodu.
- Czyżby ktoś nas uprzedził? - Ethan odgarnął jasne włosy z czoła, mrucząc pod nosem. Wizja stracenia dobrych paru godzin nie malowała się różowo. Ominęli główne wejście, jakby bez słów oboje wiedząc, że jeśli ktoś tam jest to wpakują się w pułapkę. Prześlizgnęli się do bocznego wejścia, oboje dosłownie przylegając do ściany budynku. Drzwi nie były zablokowane, co wzbudziło w nich jeszcze większe podejrzenia. Mimo to podjęli się wejścia do środka. Przez pierwsze minuty badania korytarza było zupełnie cicho, tak jak na zewnątrz. Jednak im dalej się posuwali, tym płytki pod ich nogami stawały się bardziej brudne od krwi. Świeżej krwi.


<Alyssa?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy