21 lipca 2017

Od Eizō CD Evan'a

Spojrzałem na chłopaka urażony, pocierając przy tym nadgarstek, który złapał zdecydowanie za mocno. Nie wydawał się nawet tego zauważyć, bo zdziwiła go moja reakcja. Miałem już to jakoś skomentować, ale zdążył mnie uprzedzić, pytając co my tam w ogóle robiliśmy.
– Nocowaliśmy – odparłem, spoglądając na Clay'a, który wyglądał jakby miał zaraz wyjść z siebie i stanąć obok. Nie podobała mu się wzmianka o pułapkach, nie podobał mu się sam Evan, było to widać gołym okiem.
W dniu, w którym się poznaliśmy, czyli przedprzedwczoraj, powiedział, że najbardziej liczy się dla niego pierwsze wrażenie. Uciekając przed Biegaczem nie wyglądałem zapewne zbyt ciekawie, mimo to jakoś zdałem ocenę pozytywnie. Nawet jeśli byłem nazywany "irytującym dzieciakiem, który nie wie kiedy się zamknąć". Apokalipsa łączy ludzi.
– Nie mieliśmy już siły na dalszą wędrówkę, dlatego rozłożyliśmy się w ogrodzie. Liczyliśmy na spokojny poranek, ale naszą uwagę przyciągnęły odgłosy szczura i twojej niedoszłej zabójczyni – kontynuowałem, przerzucając butelkę wody z jednej ręki w drugą. Lepsze to niż siedzenie w bezruchu.
– A co jest celem waszej wędrówki? – spytał Evan, przenosząc wzrok to na mnie, to na mojego towarzysza.
– Idę tam, gdzie niosą mnie nogi, a jeśli natrafię na ludzi bądź w miarę bezpieczny budynek to robię postój, a po jakimś czasie wracam do siebie. Trzeba jakoś walczyć z rutyną – odpowiedziałem, wzruszając ramionami. – Ale tak ogólnie to zmierzamy do centrum po zapasy, o ile jeszcze coś się uchowało.
Obserwowałem jak chłopak bierze łyk wody, zakręca butelkę, a potem bawi się palcami. Zdecydowanie częściej spoglądał w stronę Clay'a niż moją, czyżby czuł się niepewnie? W sumie to mu się nie dziwię. Uzbrojony po zęby, potężnej postury i wytatuowany nie wyglądał jakoś szczególnie sympatycznie. Zwłaszcza jeśli dorzucić do tego wiecznie niezadowolony wyraz twarzy.
– Z jakiej jesteście drużyny?
– Wilki, nie widzisz? – Zaskoczony tym pytaniem podsunąłem mu rękę z opaską prawie pod nos. Zaraz jednak zorientowałem się, jaka głupia była moja odpowiedź. Siedziałem po jego lewej stronie, więc nie miał jak dostrzec symbolu. – No tak, nie widzisz – wymamrotałem bardziej do siebie.
– Ja jestem samotnikiem. A co z tobą? – odezwał się dotąd milczący Clay.
– Należę do Kruków. – Evan posłał mi jakieś takie krzywe spojrzenie. Przeszkadza mu kiedy tak się w niego wpatruję? Trudno, nie będę rezygnował z jednego z moich hobby, bo mu się nie podoba. Heheszki.
– Czas się zbierać – rzekł Clay, pośpiesznie wstając z krzesła i czujnie rozglądając się na boki.
– Huh? – Spojrzałem na niego zaskoczony tak samo jak Evan. A temu co znowu?
– Nie podoba mi się tutaj, za dużo czasu już zmarnowaliśmy. – Da się mieć aż tak gburowaty ton głosu?
– Dziękujemy ci za gościnę, Evanie. – Uśmiechnąłem się do chłopaka. – Gdybyś jeszcze był tak miły i wskazał nam drogę do centrum. Błądzenie nie bardzo jest nam na rękę, chyba rozumiesz.

< Evan? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy