23 lipca 2017

Od Maggie



Był pochmurny dzień, zbierało się na deszcz. Spacerowałam po mieście, a od wybuchu epidemii raczej jego pozostałościach . Że też świat był dla mnie tak okrutny i przyszło mi żyć w obecnych czasach. Ale cóż, trzeba umieć dostosować się do panującej sytuacji, jeżeli nie ma się chęci skończyć jako żarcie dla Nieumarłych.
Nieumarli... Gdyby oni teraz nie istnieli, jakby wyglądał nasz świat?
Na cholerę ludziom były te wszystkie eksperymenty?
Na cholerę mój własny ojciec zdecydował się opuścić rodzinę, żeby móc brać w nich udział? Byłam wtedy mała i nic nie rozumiałam. Myślałam, że on robi dobrze, że do nas wróci. Ale nie, poświęcił się pracy, zostawiając nas samych sobie, czego nigdy nie będę mu w stanie wybaczyć.
Niedługo potem mama ciężko zachorowała i zmarła, przez co został mi tylko Oliver. Chronił i nauczył mnie wielu rzeczy. A na samym końcu poświęcił się, ratując mnie przed atakującym Zombie. Gdybym wtedy umiała się obronić...
Po tamtym starciu zostały mi zaledwie dwie blizny na policzku, ale brat za moją głupotę  przypłacił życiem. Gdyby tylko wszystko mogło potoczyć się ina--
Z cudownego czasu wspomnień wyrwał mnie zduszony krzyk.
Kilka metrów koło mnie stał Biegacz. Momentalnie sięgnęłam ręką w kierunku bioder. Jednak ku mojemu nieszczęściu zostałam tam tylko pustkę. No to jestem w dupie... Nie ma to jak wyjść w stanie wojny na spacerek i zapomnieć broni. Brawo Maggie, brawo.
Stworzenie wreszcie się mną zainteresowało. Nie tracąc więcej czasu rzuciłam nogi za pas. Ostatnią deską ratunku przed zakończeniem mojego marnego żywota dzisiaj było wykiwanie tego brzydala.
Biegłam najszybciej jak tylko mogłam, a gdy tylko wyleciałam zza zakrętu, wpadłam w najbliższą, wąska uliczkę i ukryłam się za wystającym fragmentem ściany.
Czekałam w napięciu. Cisza panowała od dłuższego czasu, więc odetchnęłam z ulgą, czując się bezpiecznie.
Ale wtedy spojrzałam w lewo.
Coś tam stało i świdrowało mnie wzrokiem.
Odruchowo cofnęłam się kilka kroków i uniosłam ręce w obronnym geście. Jednak zaraz zdałam sobie sprawę, że to 'coś' to jednak człowiek i lekko się uspokoiłam. Przełknęłam nerwowo ślinę, czekając na jego ruch.

<Halko, ktoś coś? Pierwsze opo od roku, więc proszę nie bić :c>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy