25 lipca 2017

Od Ethan'a CD Joseph'a



Mężczyzna mocniej zacisnął dłonie na broni, nie poruszając się ani o milimetr. Jego ręce trzęsły się a głos chłopaka dochodził do niego stłumiony, jakby ktoś zatkał mu uszy.
Przez całą noc nie zmrużył oka. Bo co on powie jej mężowi? Jak wytłumaczy jej trzy letniemu synkowi, że mama nie wróci? Jak? "Sorry młody, zgubiłem twoją matkę i pozwoliłem jej umrzeć" ?! Wyrzuty sumienia były na tyle silne, by w środku nocy wyciągnąć go z powrotem do lasu, gdzie zupełnie bezbronny przez ponad godzinę wykopywał przyjaciółce grób.
Tej nocy każdy odgłos zmuszał go do obudzenia, każde skrzypnięcie i każdy oddech Joseph'a były dla niego krokami Mary zbliżającej się po zemstę. Istna paranoja.
Więc by uspokoić psychikę choć na chwilę zaczął układać niedorzeczną historyjkę oczyszczającą go przynajmniej częściowo z winy. Był świadom braku jej rzetelności, jednak po trzech godzinach powtarzania jej i modyfikacji stała się dla niego całkiem prawdziwa.
Prawdziwa na tyle, by sięgnął po broń.
– Ethan, odłóż broń. -Joseph zaczął powoli podnosić się do góry, próbując go uspokoić gestami. – Przysięgam ci, nie skrzywdziłem tej dziewczyny. – Białowłosy nadal nie reagował, wpatrując się w niego wzrokiem bez wyrazu. – Ten nabój, o którym mówisz. Myślisz, że czym zabiłem tego gościa z wczoraj?! – Ethan zaczął powoli opuszczać pistolet, wracając do rzeczywistości. Z transu wyrwał go jednak dopiero charakterystyczny skowyt klikacza, co wywołało natychmiastową reakcję w postaci oddania strzału w jego kierunku. Przez chwilę wypatrywał celu w celu upewnienia się o jego eliminacji, dopiero wtedy rzucił broń pod nogi Joseph'a. Ethana przepełniło zdziwienie, kiedy jego oczom ukazał się chłopak skulony na ziemi, osłaniający rękoma głowę.
Serce utknęło mu w gardle, gdy po przysłoniętej rękoma twarzy Joseph'a zaczęły spływać łzy, barwiąc betonowe podłoże na ciemniejszy odcień. Zrobił kilka kroków do przodu po czym upadł przy nim na kolana, co wzbudziło w młodszym reakcję w postaci uniesienia głowy do góry. Ostrożnie położył rękę na jego plecach, poczuł jak tamten zaczął się trząść.
– Masz rację. Przecież wiem, że tego nie zrobiłeś. Wiem, jak wygląda rana postrzałowa. Przecież, kur*wa wiem. -Jego głos załamał się na ostatnim zdaniu, spojrzał na zaszklone oczy białowłosego, by nagle poczuć kłujący ból w szczęce. Szybko zorientował się w fakcie, że właśnie dostał z liścia.
– Nie strasz mnie tak, rozumiesz?! – Wybuchnął młodszy, podnosząc się do siadu. Próbował otrzeć łzy z zaczerwienionej twarzy, jednak kilka i tak skapnęło mu na ubranie. – Myślałem, że się zastrzeliłeś!
Mężczyzna zamilkł. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Wsłuchiwał się w szloch chłopaka, nie będąc do końca pewnym tego, jak powinien zareagować. – Przywal mi jeszcze raz. – Odezwał się w końcu. Joseph spojrzał na niego jak na największego wariata na globie. – Tylko mocno. – W odpowiedzi usłyszał jedynie cichy śmiech młodszego. Nie doszło do oczekiwanego ciosu, zamiast tego chłopak zacisnął dłonie na jego koszuli by następnie oprzeć głowę na ramieniu starszego. Ethan niepewnie przytulił go do siebie, układając głowę na jego jasnych włosach. – Przepraszam. Nie wiem, co we mnie wstąpiło.

<Joseph? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy