25 lipca 2017

Od Evan'a CD Eizō



Światło, które wpadło do pomieszczenia pokazało jego prawdziwą zawartość. Dziesiątki Zombie, jedne wstawały, a drugie czołgały się aby dopaść swoją zdobycz i przemienić ją w jednego z nich. Wyciągnąłem nóż i przeciąłem do połowy szyję Nieumarłego, który na mnie wbiegł. Podparłem się o pobliski regał, zachowując równowagę. Następna dwójka nadchodziła. Zacisnąłem nóż, który trzymałem w lewej dłoni i obniżyłem lekko pozycję. Nie czekałem aż ci łaskawie podejdą, chwyciłem tego z prawej za nadgarstek i pociągnąłem na Zombie obok. Oboje runęli na regał tworząc małe domino. Sytuacja nie była ciekawa. Clay zniknął i zostałem tylko ja z Eizō. Chłopak podniósł się z ziemi i podszedł do mnie.
- No, to co teraz? – zapytał
- Gdzie Clay? Byliście tutaj we dwoje. – odparłem i przez myśl przeszło mi najgorszy scenariusz. – Zginął?
- Nie, na pewno nie. Był tam. – wskazał szybko palcem w pobliże okna. – Możliwe, że jest za ścianą.
- Trzeba go stamtąd wyciągnąć i zwiewać. To musi być jakiś nowy gatunek. Bezmózgi, które zasadzają się na przechodniów? Nie ma opcji by zyskały inteligencję!
- Teraz o tym myślisz? – parsknął uderzając zbliżającego się Zombie tasakiem, ciekawe skąd go wytrzasnął. – Lepiej pomyśl w jaki sposób wydostaniemy się z tego bagna, a raczej Clay’a.
- Clay! Żyjesz? Odpowiedz! –krzyknąłem przyciągając uwagę kilku Nieumarłych.
- Żyję, smarkaczu! Lepiej zadbaj o własne bezpieczeństwo! – głos był lekko zagłuszony, ale to z pewnością był on.
- Jest za ścianą. Oczyśćmy te płotki i pomóżmy mu. – powiedziałem, a Eizō bez odpowiedzi od razu ruszył na przód wymachując tasakiem na lewo i prawo.
- Nie! Idźcie, zostawcie mnie tutaj! – krzyknął Clay.
- Dlaczego?
- Nie ma takiej opcji, Clay! – zaprzeczył chłopak. – Wyjdziemy z tobą!
- Ty to w ogóle siedź cicho. – zarzucił ostro mężczyzna. – Dla mnie nie ma już ratunku, użarł mnie skurczybyk. – jego głos był bez uczuć, jakby dusza opuściła swoje naczynie i zostawiła je na pastwę losu.
- Clay, nie wyjdę bez ciebie! – krzyczał dalej Eizō
- Eizō, jeżeli został zakażony nie mamy jak mu pomóc… Możemy mu jedynie skrócić męki.
- Zaraz skrócę twoje jak mi nie pomożesz. – odparł szorstko, czułem jak jego gniew rośnie z każdą chwilą.
- Musimy iść póki mamy szansę!
- Musimy go ratować póki możemy!
- Słuchaj do cholery. Wyczyść uszy, a może to usłyszysz. – pociągnąłem go lekko za lewe ucho i wskazałem palcem pomiędzy trzema Zombie. – Spójrz tam, widzisz go? To Nietoperz. Kuli się tam w kącie i wyje. Zaraz tu będzie więcej tych choler!
- Sam powiedziałeś, że to płotki tak więc odwal się, tchórzu.
- Prosiłeś się o to. – odparłem oburzony i zadałem mu mocny cios w brzuch. Chłopak ugiął się w bólu i upadł na kolana, obejmując brzuch skulił się w katuszy. Złapałem go pod pachami i zacząłem ciągnąć go do wyjścia. – Zrozum, nie da się go uratować. Nie chcę cię zostawiać, ale jeżeli nadal będziesz stawiać opór nie będę ci przeszkadzać w umieraniu. 


<Eizō?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy