Zapakowałem do plecaka mapę, kompas, kilka
przekąsek i zabawki dezorientujące. Zapinając go spostrzegłem na komodzie
scyzoryk, stary i już zardzewiały. Założyłem torbę na jedno ramię i podszedłem
bliżej aby wziąć przedmiot w dłoń i poprzewracać go między palcami. Patrząc
smutnym wzrokiem w umyśle zapanowała burza wspomnień. Nie był to
najprzyjemniejszy poranek skoro zebrało mi się na retrospekcje. Schowałem
scyzoryk do bocznej kieszonki plecaka. Wychodząc chwyciłem w dłoń telefon i
nożyk, który chwilę później schowałem. Nie miałem konkretnego planu na dzisiaj,
po prostu pomyślałem, że chciałbym sobie pospacerować. Dopiero świtało, a ja
już byłem na nogach. Chodząc po mieście zaczepiła mnie grupka osób. Nie byli to
bandyci, bardziej zdesperowani by przeżyć ludzie. Skierowałem ich do siedziby
kruków, szpitala na południu. Kiedy odeszli spacerowałem sobie przez głową
ulicę kopiąc zużyty kubek po kawie. Nie przepadam za nią, jest sucha i gorzka.
Stanąłem, spoglądając w niebo rozmyślałem co by dzisiaj porobić. Nie ma nowych
członków, nie ma kogo zapoznać z terenem. Eh… Westchnąłem, a na mojej twarzy
znów zagościł smutek. Nagle do mych uszu dobiegł przeraźliwy krzyk, był niezrozumiały
i zduszony. Nie przypominał charakterystycznego ryku Zombie, to był ludzki
głos. Czym prędzej pobiegłem w stronę usłyszanego dźwięku. Gdy byłem już blisko
zwolniłem i zachowując ostrożność zbliżyłem się do ściany budynku. Wyciągnąłem
nóż i ściskając go powoli wyszedłem zza rogu. Moim oczom ukazał się rozpaczliwy
widok. Na ziemi leżała dziewczyna, była zakrwawiona; obok niej klęczał
niebiesko włosy chłopak. Oboje mieli twarze we łzach. Spoglądałem na nich z
współczuciem. Została zarażona. Chłopak otarł łzy, ale na darmo. Przyłożył dłoń
z nożem do gardła dziewczyny po czym szybko pociągnął w bok. Gdy dziewczyna nie
dawała już znaków życia ten wypuścił broń i przytulił martwe ciało. Stałem tam
jak wryty, słuchając jego płaczu poczułem bolesne ukłucie w sercu. Strata kogoś
bliskiego to najgorsze co się może w życiu zdarzyć. Niebiesko włosy uniósł
swoją głowę i nasze spojrzenia się spotkały. Był rozkojarzony, przestraszony i
wyczerpany; zupełnie jak ja gdy straciłem brata.
– Hej… – zacząłem, ale nie potrafiłem
dokończyć. Nie wiedziałem jak do niego zagadać. Zamknąłem na chwilę oczy aby
zebrać się w sobie. – Najwidoczniej jej życie miało być krótkie. Znam tę
uczucie, uczucie utraty bliskiego… Pomóc ci ją pochować? – chłopak nie
odpowiedział, ale dostrzegłem lekkie poruszenie głową w odpowiedzi „tak”. Podszedłem
do niego. – Musisz zamknąć oczy. – ponownie kiwnął głową i wykonał moje
polecenie. – Wygląda jakby spała.
<Ayako?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz