– W hali sportowej nieopodal nas jest
bezpiecznie. – Wycedziłem nagle podczas gdy oni odwracali się w przeciwną
stronę. – Bywam tam wiele razy gdy chcę odpocząć, jeżeli chcecie możemy tam porozmawiać.
– Niech ci będzie, i tak musimy się stąd
wynosić. – Powiedział Clay po czym wskazał palcem na drzwi. – Ten tam właśnie
zwołuje nam całą chmarę przyjaciół.
Skrobanie i nieustanne jęki narastały z każdą
chwilą.
– Racja, pospieszmy się.
Po drodze napotkaliśmy kilka Bezmózgich, Clay
z łatwością nas obronił. Nie wyglądał na zadowolonego, prawdopodobnie mi nie
ufał. No cóż, trudno. Hala nie była duża
ani mała, wystarczająca aby zmieścić około sto ludzi w lekkim ścisku. Clay i
Eizō bacznie rozglądali się dookoła. Budynek był stosunkowo nowy i
prawdopodobnie jeszcze nie używany, chociaż zamach świeżości dawno się ulotnił.
– Nie podchodźcie do okien, zastawiłem tam
pułapki. Jak w nie wejdziecie może zaboleć. – Powiedziałem i po chwili dodałem.
– Jesteście może głodni? Powinienem gdzieś tu mieć jakiś prowiant. – Podszedłem
do składziku i zacząłem wyciągać różne rzeczy.
– Nie bardzo, niedawno jedliśmy. – Odezwał się
Eizō. Chłopak uważnie obserwował moje ruchy, eh… Nie lubię jak ktoś się na mnie
za długo gapi.
Wyciągnąłem po trzy butelki wody i rzuciłem im
po jednej. Wziąłem również trzy składane krzesła, ustawiłem je z boku i
wzrokiem zaprosiłem ich na ‘posiedzenie’. Usiedliśmy w kręgu i rozpoczęliśmy rozmowę.
– Postaram się odpowiedzieć na twoje
poprzednie pytania. – Spojrzałem na rudego chłopaka, który co chwila zmieniał
pozycję. - Oczekuję, że również
odpowiecie na moje.
– Oczywiście, więc co tam robiłeś? – Zapytał Clay,
najwidoczniej nie interesowała go odpowiedź kompana, bo gdy ten chciał coś
powiedzieć szturchnął go lekko w nogę.
– Chciałem oczyścić pobliskie tereny,
poustawiać kilka małych pułapek i to wszystko. Jednak mój sztylet, którego używałem
od dłuższego czasu złamał się. Niefortunnie akurat Zombie był w okolicy i
usłyszał owy hałas. Szczęście w nieszczęściu iż był to zwykły Bezmózgi.
– Oczyścić? Każdy dobrze wie, że nie da się
całkowicie wyczyścić miejsc z Zombie, nie w pojedynkę. – Clay z pewnością mi
nie ufał.
– Cóż, miałem również w planach poszukać
żywych ludzi; i znalazłem. – Dodałem do swojej wypowiedzi lekki uśmiech, jednak
szybko zniknął po spojrzeniu na niewzruszony wyraz twarzy mężczyzny. – Zupełnie
zapomniałem, jestem Evan.
I w tej chwili wyrwał się Eizō ze swoim niewyparzonym
językiem.
– Co ci się stało w oko?
– Bliskie spotkanie z drutem kolczastym.
– Widzisz na nie? – Zapytał machając dłonią
przed moim lewym okiem.
– Nie, ale widzę na prawe. – Odparłem,
chwyciłem jego jakże wnerwiającą rękę i po chwili puściłem. Nie wyglądał na
zadowolonego z tego, że go dotknąłem. Nadwrażliwy jakiś. – Jeżeli nie macie już
żadnych pytań, pozwolę sobie wam kilka zadać. Co tam robiliście?
<Eizō?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz