21 lipca 2017

Od Joseph'a CD Ethan'a



Wszystko to, co działo się później, widział jak przez mgłę. Słyszał czyjś głos, przyjemny dla ucha, męski, głęboki, echem odbijający się w jego głowie. Szum i niejasne słowa były jak cofająca kaseta VHS. – ...słyszysz mnie? Wszystko w porządku? – czując czyjś dotyk na swoich policzkach delikatnie rozchylił powieki, a jego świat, który miał przed oczami, powoli zaczął stawać się dostrzegalny. Wciąż rozmyty, lecz wystarczająco wyraźny by móc ujrzeć sylwetkę osoby będącej tuż przed nim. Nie miał szans by dokładnie przyjrzeć się jego twarzy aczkolwiek bezproblemowo mógł zaobserwować smukły zarys postaci o równie białych włosach jak i jasnej cerze. Otaczająca go przestrzeń przestała wirować, co pomogło mu ustalić swoje położenie. Z oddali dostrzegał biały samochód, który jeszcze kilka chwil wcześniej był miejscem, do którego starał się dostać. A teraz? A teraz niemal leżał u stóp swojego głównego celu.
Jednak co ważniejsze – co miał począć w zaistniałej sytuacji? Nie miał siły by jakkolwiek się ruszyć. Jego krótkotrwała utrata przytomności osłabiła go całkowicie. – ...porządku? - usłyszał ponowne pytanie, którego choć część zdołał zrozumieć.
– Za… tob… – Joseph zebrał się w sobie by móc wykrztusić z siebie choć słowo. Nieznajomy odwrócił się i pospiesznie sięgając za swoją broń oddał idealny strzał w skroń zbliżającego się w ich stronę zombie. Bezwładne ciało opadło na ziemię, a huk spowodowany wystrzałem z pistoletu od razu wybudził drobnego chłopaka z jego krytycznego stanu. Pierwsza rzecz, która szczególnie rzuciła mu się w oczy, to niepewność kryjąca się w jego oczach, gdy Joseph próbował wyciągnąć dłoń w jego stronę. – N-nie jestem ugryziony. – zapewnił, czego tak naprawdę sam nie był przekonany. Na swoim ciele nie miał jednak żadnych śladów po ugryzieniach ani otwartych ran, które mogłyby zostać zainfekowane. Nie towarzyszyły mu również żadne bóle, mdłości ani gorączka. Dla niego był to tylko krótki moment nieuwagi, jednak w tym świecie wszystko zmienia się w mgnieniu oka. Trzeba być nieustannie uważnym i skupionym. Nie tak jak na uczelni, by zdać egzaminy. Teraz toczyła się walka o ludzkie życie, którego obecna sytuacja tylko pokazuje jak niską ma wartość i jak niewiele potrzeba by je stracić.
Stale zbierając w sobie siły próbował podnieść się ze swojej dość niewygodnej pozycji, w której wcześniej ułożył go nieznajomy, starając się przy tym zrzucić ze swoich pleców niewygodny ciężar w postaci plecaka, w którego wnętrzu znajdowała się butelka wody będącej mu na chwilę obecną niezwykle potrzebna. W kieszeni wciąż trzymał pojemniczek z pigułkami choć wciąż nie był do końca przekonany czy jest to odpowiednia sytuacja by je przyjąć. – ...pomóż mi. - szepnął, gdy bezradność wzięła nad nim górę. Nie oczekiwał wiele. Potrzebował tylko chwili wsparcia, lecz na tyle długiej, by jego stan fizyczny mógł się ustabilizować, a następnie dziękując za otrzymaną pomoc mógł samotnie odejść w poszukiwaniu lekarstw i schronienia.
Nie chciał się przywiązywać.
Nie chciał, by zmarł jego kolejny towarzysz.
Nie chciał mieć kolejnej krwi na rękach.


 <Ethan?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy