- Ava, trafiłaś w zombie. - powiedział.
Nic się nie odezwałam, ruszając dalej. Nim
minął kwadrans znajdowaliśmy się już na miejscu. Zaparkowałam i wzięłam cztery
torby pełne ubrań, jedzenia, napoi, opatrunków, broni. Wzięłam wszystko, ale
Conor wziął ode mnie dwie torby. Weszliśmy do budynku, skierowałam się do
mojego pokoju. Położyłam torby.
- Pójdę po Evana, poznacie się. Jest liderem.
- poszłam go poszukać. Szukałam po całym budynku, aż go znalazłam. Był przy
papierach.
- Evan.
- Tak?
- W moim pokoju jest Conor, chciałby się
przyłączyć. Pójdziesz z nim pogadać ja muszę iść coś załatwić - odwróciłam się.
Wzięłam wodę w wiadra i wyszłam na zewnątrz. Podchodząc do samochodu uważałam.
Zaczęłam go czyścić z resztek ciała i krwi. Gdy skończyłam pracę, nie miałam
siły, dziwne to. Wróciłam, do budynku, ale słysząc rozmowy położyłam się ma
starej kanapie. Dziwnie, bo usnęłam, a to się praktycznie nigdy nie dzieje.
Przebudziłam się jakoś w nocy, spojrzałam w stronę okna. Jakbym była w pokoju,
nie mogłam zasnąć wzięłam tabletkę, zasnęłam. Nie wiem jakim cudem znalazłam
się pokoju.
Obudziłam się, gdy pierwsze promienie słońca
przebiły się przez okno. Nie wstałam od razu, leżałam jeszcze przez długi czas.
Nie usłyszałam nikogo.
- Pewnie go oprowadza. Może jeszcze trochę się
prześpię. - wstałam, aby dolać sobie wody. Dziwnie być samemu tak, w wielkim
budynku, ale z resztą teraz trzeba spróbować zasnąć. Ciekawe, gdy wezmę dwie
tabletki coś się zmieni, choć w sumie pewnie tylko dłużej pośpię. Nie będę
zwiększać dawki. Ava nie myśl o tym.
Wzięłam ponownie tabletkę popiłam wodą i po
paru minutach zasnęłam.
Sen to tylko sen.
*Biegłam, za mną same potwory przede mną stali
oni. Evan i Conor. Zaraz czemu oni. Mówili coś, ale nie mogłam ich dotknąć, ani
zrozumieć co mówią. Coś chciało mnie złapać, przyspieszyłam* Błagam pomóżcie
mi, nie zostawiajcie mnie proszę. *cały czas biegłam, ale nie zbliżyłam się,
ani trochę, jakbym biegła w miejscu. Już chciałam stanąć, chciałam ich złapać.
Wtedy złapali mnie. Otoczyli. Wyjęłam broń i strzelałam, zbliżali się* Tak ma
wyglądać mój koniec? *Zaczęli mnie jeść, pustym wzrokiem patrzyłam na tę
dwójkę, bez uśmiechu, bez krzty serca. Chciałam ich zaatakować, a tylko próbowałam
zabić siebie*.
- Obudź się. - ktoś krzyczał, gdy się
obudziłam, miałam na szyi dłonie, podrapane i pocięte ręce. Conor, to on stał.
- Słyszałem jak krzyczysz. - krzyczałam?
Dziwne może to sen. Dość drastyczny i realistyczny. Położyłam się ponownie na
łóżku.
- Opowiedz mi o bliznach. - zignorowałam jego
poprzednie pytanie. I czekałam na odpowiedz.
Nie lubię mówić o snach, o tym, co się nieraz
dzieje.
Conor??
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz