5 sierpnia 2017

Od Evan'a CD Eizō

- Jasne, czemu nie. – odparłem i wyciągnąłem rękę po żelka. Eizō podsunął opakowanie bliżej. Wylosowałem czerwonego, chyba najlepszy ze wszystkich, kocham wiśnię. Powoli żując przerzuciłem mokrą koszulkę przez ramię i wstając chwyciłem w dłoń plecak, aby założyć go na wolne ramię. – No to co, idziemy?
- Ta. – wstał pospiesznie wrzucając do buzi kilka żelków. Pomimo, że niedawno tak bardzo protestował opuszczenia Clay’a, teraz już nie wygląda na zainteresowanego nim. Być może przez te wszystkie dotychczasowe akcje wyleciało mu z głowy zamartwianie się. Myślę, że tak jest lepiej. Ma przynajmniej głowę na karku, a nie buja w obłokach.
Słońce przestało nad nami górować, powoli opadało w dół tworząc z chmur kawałki waty cukrowej. Niektórzy lubią takie widoki, mnie jakoś nie kręcą. Mogę przystać i popatrzeć, ale to wszystko. Nie ma czym się zachwycać, takie coś nie dzieje się raz na sto lat. Szliśmy wzdłuż nurtu rzeki, ja trzymałem się krawędzi, natomiast chłopak był trochę dalej. Wpadłem na dość ciekawe pytanie, może i banalne, ale dla mnie było w miarę interesujące.
- Od dziecka nie umiesz pływać?
- Tak, ale bardziej to przez to, że boję się wody. – na jego twarzy zagościł nieśmiały uśmiech. Nie byłem pewny czy drążyć ten temat dalej, mógł nie chcieć o nim rozmawiać, ale lubię poznawać ludzi od a do z.
- Trauma? – pokiwał głową. Nastała cisza. Jak ja nie lubię tej typowej, niezręcznej ciszy… Człowiek może odejść od zmysłów.
Obeszliśmy spory kawałek rzeki i znaleźliśmy się na gładkim zakręcie.
- Miejmy nadzieję, że nie spotkamy tej samej hordy… - powiedziałem ściszonym głosem, lepiej było zachować tą wkurzającą ciszę, aby nikogo nie zaalarmować. Podszedłem bliżej chłopaka i szepnąłem mu do ucha – Gdzie dokładnie był ten odzieżowy?
- Tam, w tę stronę. – odszepnął, po czym dodał. – Tak myślę.
Rozejrzałem się ostrożnie. Nikogo w polu widzenia. Szliśmy ukrywając się co jakiś czas za stertą śmieci lub samochodów, oglądając czy wciąż jest czysto. W końcu dotarliśmy do naszego punktu podróży. Nie chcąc popełnić tego samego błędu nie dotykaliśmy niczego, prócz ubrań. Znalazłem dość przyzwoitą koszulkę, błękitna  z kołnierzykiem i napisem z tyłu „Forever”. Nałożyłem ją na siebie, pasowała. Chciałem odwrócić się do Eizō, ale poczułem z tyłu głowy lufę pistoletu. Powoli uniosłem ręce do góry w pokojowym zamiarze.


<Eizō?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy