- Co tu robisz, pół-wrono? - Ozwał się białowłosy zachrypniętym głosem.
Już od dłuższej chwili nie miał do kogo otworzyć ust. Chłopak który na
niego wpadł odskoczył, odwracając się do niego przodem. Chwila i już za
plecami trzymał pistolet. Ręce białowłosego natomiast, nadal spoczywały
schowane w kieszeniach skórzanej kurtki.
Ethan objechał przybyłego wzrokiem. Cóż, dawno nie widział nikogo tak wysokiego. Sprawiał wrażenie przerośniętego licealisty, mężczyzna jednak nie był mistrzem w szacowaniu wieku.
- Zwiedzam. - Ciemnowłosy przez chwilę badał sylwetkę Ethana w poszukiwaniu znaku drużyny. - Psie. - Dodał z uśmiechem satysfakcji, który po chwili zastanowienia zmienił się w niepewne skrzywienie ust. Starszy zaśmiał się, jego mina naprawdę była komiczna.
- To moja działka. Nic tu po tobie chłopcze. - Brunet nie ruszył się ani o milimetr, jedynie przenosząc ciężar ciała na lewą nogę przekrzywił się lekko na bok.
- Zluzuj, przecież nie zrównam wszystkiego z ziemią. - Chłopak wzruszył ramionami. - To i tak ruina, co ci tak szkodzi? - Mruknął, przestępując z nogi na nogę.
- Może i ruina, ale dalej czyiś dom. - Ethan westchnął, zapinając kurtkę pod szyję. -Złóż broń, oprowadzę cię. -Chłopak po chwili wahania schował pistolet. Ethan ruszył przodem, ciężkim i powolnym krokiem wystukując rytm marszu. Co jakiś czas kątem oka sprawdzał, czy chłopak nie chce go przypadkiem poćwiartować. - Conor jestem. -Odezwał się, nagle równając się krokiem ze starszym.
- Miło poznać. - Odmruknął białowłosy, rozproszony w danym momencie głaskaniem wychudzonego kundla, który przewinął mu się pod nogami.
- Nie masz zamiaru mi się przedstawić? - Mężczyzna w odpowiedzi jedynie ogarnął twarz chłopaka litościwym spojrzeniem.
- Większość ludzi widząc to czerwone g*wno zna już moje imię. - Gestem głowy wskazał na przepaskę na swoim ramieniu.- Conor zmarszczył brwi, widocznie niezbyt interesowała go polityka między drużynami. - Mów mi Mistral.
- Powiedz mi kim naprawdę jesteś. - Chłopak naciskał. Ethan nie wiedział czy po prostu gra z nim w jakąś gierkę, czy rzeczywiście go nie zna.
- Zmuś mnie. - W ułamku sekundy mężczyzna zerwał się na równe nogi i ruszył biegiem między budynkami. Umiejętnie wymijał zdezorientowanych miejscowych. Cóż, oni i tak już wiedzieli,że ich lider jest trochę walnięty. Conor robił spore kroki, nie pozostając w tyle zafundował białowłosemu porządny wycisk. W końcu dopadł do jednej ze ścian i wdrapał się po wystających cegłach na dach budynku, cudem unikając chwytu za nogę. Pruł z dachu na dach po deskach które zawsze były tam ułożone. Niektóre odstępy udawało mu się nawet przeskoczyć.
Przebiegł zgrabnie po kolejnej desce. Już stawiał drugą nogę na dachu, gdy nagle w powietrzu rozniósł się trzask. Przez chwilę był świecie przekonany, iż był to wystrzał.
Odwrócił się do tyłu, by zobaczyć jak ciemnowłosy chłopak zwisa w dół, uwieszony na połowie deski na której właśnie stał. Jeden jego krok i mógłby się żegnać z życiem. Przez chwilę przypatrywał się jego nieudolnym próbom wciągnięcia się na górę i kaleczeniu dłoni wystającymi kawałkami drewna. W końcu złapał go pod łokcie, szybkim krokiem wciągając go bezpiecznie na dach, deska roztrzaskała się na ziemię.
Ethan objechał przybyłego wzrokiem. Cóż, dawno nie widział nikogo tak wysokiego. Sprawiał wrażenie przerośniętego licealisty, mężczyzna jednak nie był mistrzem w szacowaniu wieku.
- Zwiedzam. - Ciemnowłosy przez chwilę badał sylwetkę Ethana w poszukiwaniu znaku drużyny. - Psie. - Dodał z uśmiechem satysfakcji, który po chwili zastanowienia zmienił się w niepewne skrzywienie ust. Starszy zaśmiał się, jego mina naprawdę była komiczna.
- To moja działka. Nic tu po tobie chłopcze. - Brunet nie ruszył się ani o milimetr, jedynie przenosząc ciężar ciała na lewą nogę przekrzywił się lekko na bok.
- Zluzuj, przecież nie zrównam wszystkiego z ziemią. - Chłopak wzruszył ramionami. - To i tak ruina, co ci tak szkodzi? - Mruknął, przestępując z nogi na nogę.
- Może i ruina, ale dalej czyiś dom. - Ethan westchnął, zapinając kurtkę pod szyję. -Złóż broń, oprowadzę cię. -Chłopak po chwili wahania schował pistolet. Ethan ruszył przodem, ciężkim i powolnym krokiem wystukując rytm marszu. Co jakiś czas kątem oka sprawdzał, czy chłopak nie chce go przypadkiem poćwiartować. - Conor jestem. -Odezwał się, nagle równając się krokiem ze starszym.
- Miło poznać. - Odmruknął białowłosy, rozproszony w danym momencie głaskaniem wychudzonego kundla, który przewinął mu się pod nogami.
- Nie masz zamiaru mi się przedstawić? - Mężczyzna w odpowiedzi jedynie ogarnął twarz chłopaka litościwym spojrzeniem.
- Większość ludzi widząc to czerwone g*wno zna już moje imię. - Gestem głowy wskazał na przepaskę na swoim ramieniu.- Conor zmarszczył brwi, widocznie niezbyt interesowała go polityka między drużynami. - Mów mi Mistral.
- Powiedz mi kim naprawdę jesteś. - Chłopak naciskał. Ethan nie wiedział czy po prostu gra z nim w jakąś gierkę, czy rzeczywiście go nie zna.
- Zmuś mnie. - W ułamku sekundy mężczyzna zerwał się na równe nogi i ruszył biegiem między budynkami. Umiejętnie wymijał zdezorientowanych miejscowych. Cóż, oni i tak już wiedzieli,że ich lider jest trochę walnięty. Conor robił spore kroki, nie pozostając w tyle zafundował białowłosemu porządny wycisk. W końcu dopadł do jednej ze ścian i wdrapał się po wystających cegłach na dach budynku, cudem unikając chwytu za nogę. Pruł z dachu na dach po deskach które zawsze były tam ułożone. Niektóre odstępy udawało mu się nawet przeskoczyć.
Przebiegł zgrabnie po kolejnej desce. Już stawiał drugą nogę na dachu, gdy nagle w powietrzu rozniósł się trzask. Przez chwilę był świecie przekonany, iż był to wystrzał.
Odwrócił się do tyłu, by zobaczyć jak ciemnowłosy chłopak zwisa w dół, uwieszony na połowie deski na której właśnie stał. Jeden jego krok i mógłby się żegnać z życiem. Przez chwilę przypatrywał się jego nieudolnym próbom wciągnięcia się na górę i kaleczeniu dłoni wystającymi kawałkami drewna. W końcu złapał go pod łokcie, szybkim krokiem wciągając go bezpiecznie na dach, deska roztrzaskała się na ziemię.
<Conor? Trochę brakowena :c >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz