4 sierpnia 2017

Od Eizō CD Maggie

– O rany, a ty skąd się tu wziąłeś? – zapytałem siedzącego na ceglanym murze kota.
Już od kilku minut czułem na sobie uważne spojrzenie, jednak nie potrafiłem zlokalizować jego właściciela. Wyjąłem zza pazuchy nóż na wypadek, gdyby ktoś zechciał mnie znienacka zaatakować. A nie byłoby to trudne zważywszy na to, że błądząc pomiędzy uliczkami byłem całkiem odsłonięty.
Nie spodziewałem się, że moim prześladowcą będzie ta jakże brzydka kupa futra. Wpatrywała się we mnie bystrym wzrokiem, najeżając grzbiet oraz układając się w przyczajonej pozycji. Świetnie. Dookoła pełno Zombiaków a do tego dane było mi wpaść na kota ze wścieklizną. Nigdy ich nie lubiłem, zresztą z wzajemnością. Zawsze mnie drapały, kiedy jako dzieciak próbowałem wziąć je na ręce. Nawet te najspokojniejsze. Ba, czasami rzucały się na mnie bez powodu. Trauma do końca życia.
Przestraszony cofnąłem się o kilka kroków, kiedy zwierzak na mnie prychnął. Gdyby jeszcze był mały to luzik. Ale był po prostu ogromny, nigdy nie widziałem tak grubego kota. I te długie ostre pazury. Brr...
– No już, spokojnie. Kici, kici czy coś – mówiłem, unosząc ręce do góry. Najwyraźniej mu się to nie spodobało. Nie wykonał jednak żadnego niebezpiecznego ruchu. – Pozwól, że sobie pójdę.
Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem dalej. Uszedłem kilkaset metrów, kiedy doszedł mnie odgłos wystrzału. Jedno rzucenie okiem przez ramię wystarczyło, abym gwałtownie skręcił w najbliższą uliczkę. Czarny kocur biegł w moją stronę w zastraszająco szybkim tempie.
Biegnąc przed siebie co kilka sekund oglądałem się do tyłu. Zwolniłem, kiedy nie dostrzegłem zwierzaka. Albo dał sobie spokój albo wcale mnie nie gonił tylko uciekał. Cokolwiek, ważne, że już go nie ma.
Nagle coś wpadło na mnie z impetem, odrzucając do tyłu. Potknąłem się, ale nie upadłem. Zamiast tego ramieniem uderzyłem w stojący obok słup. Syknąłem, łapiąc się za obolałe miejsce i przyglądając się osobie, która mnie staranowała. Czarnowłosa dziewczyna usiadła gwałtownie, krzywiąc się odrobinę.
– Jesteś cała? – zapytałem, podchodząc do niej i wyciągając pomocną dłoń. Uśmiechnąłem się łagodnie, widząc, że jest niepewna co zrobić. W końcu jednak chwyciła mnie i pewnie ustała na nogach.
– Chyba tak. – Odchrząknęła, wpatrując się w swoje buty.
– Eizō. Miło było na ciebie wpaść. – Posłałem jej kolejny przyjacielski uśmiech.
– Maggie.
– Dlaczego tak pędziłaś?
– Nieumarli – odparła machnąwszy ręką w tył. – A ty?
– Uciekałem przed... – Urwałem zażenowany, nie wiedząc czy powiedzieć prawdę czy lepiej skłamać. A co mi tam. – Kotem.
– Kotem? – powtórzyła, spoglądając na mnie z zaciekawieniem. Jedni boją się hordy Zombi, drudzy krwiożerczych kotów...
– Był naprawdę ogromny. – Rozpostarłem ramiona, pokazując jakich wielkich był rozmiarów. No.. może troszeczkę przekoloryzowałem, ale to nic. – I miał spojrzenie mordercy.
– Co tu właściwie robisz? – Dodałem, chcąc zmienić temat.

< Maggie? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy