– Był naprawdę ogromny. I miał spojrzenie
mordercy - tym razem jego odpowiedź wywołała uśmiech na mojej twarzy.
– Co tu właściwie robisz? – dodał szybko.
Grzebiąc butem w ziemi, otworzyłam usta, aby
odpowiedzieć na pytanie, jednak równie szybko je zamknęłam, zdając sobie
sprawę, że w sumie to nie mam pojęcia po co się tutaj włóczę. Musiało to
wyglądać co najmniej dziwnie.
- Właściwie, to spaceruję sobie bez żadnego
konkretnego celu. Tak po prostu. - wydusiłam w końcu, po chwili namysłu.
Spojrzałam w górę, na zaczynające już zachodzić słońce. - Nie było co robić w
bazie, więc uznałam, że nie ma sensu marnować tam cennego czasu. A że straciłam
poczucie czasu, zawędrowałam właśnie tutaj.
- Spoko, rozumiem. Też nie lubię siedzieć
bezczynnie w miejscu. - odparł z uśmiechem, masując ramie, którym przez mój
dziki bieg nieźle przydzwonił w słup stojący obok. Nie no, serio mam wrodzony
talent do zawierania nowych znajomości.
- Oo, widzę, że jesteś ze Żmij? - powiedział,
palcem wskazując na opaskę na moim ramieniu.
- No. - tylko pogratulować barwności
wypowiedzi. Brawo, Maggie, brawo. - A ty z --
Moją wypowiedź przerwał zduszony krzyk,
dobiegający z pobliża. Zgrzytnęłam delikatnie zębami. Zawsze kiedy udaje poznać
mi się kogoś miłego, szanowne Zombie muszą mieć coś do dodania.
- Ee, może ten, znajdziemy jakieś...
bezpieczniejsze miejsce i tam sobie na luzie pogadamy? - zaproponowałam.
- Brzmi spoko.
Przeszliśmy razem kawałek do opuszczonego
budynku. Po krótkim rozejrzeniu się, zgodnie stwierdziliśmy, że jest pusty i
możemy tu spokojnie odpocząć.
Podążyłam za moim towarzyszem do salonu, gdzie
po turecku usiadłam w zniszczonym fotelu, próbując usadowić się jak
najwygodniej. Odparłam podbródek na dłoni, wysyłając Eizō jeden z moich
najbardziej promiennych uśmiechów. Wciąż nie czułam się w stu procentach
komfortowo w towarzystwie obcych osób, ale starałam się jak tylko mogłam.
Wreszcie postanowiłam się odezwać :
- No, to teraz opowiedz mi coś o sobie.
<Eizō?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz