5 sierpnia 2017

Od Evan'a CD Avy

Podczas oprowadzania Avy przypomniałem sobie o ważnej sprawie, którą miałem dzisiaj załatwić. Przeprosiłem dziewczynę i szybkim krokiem popędziłem do swojego „gabinetu”. Przeszukałem go wzrokiem i znalazłem teczkę, oparta o biurko, skórzana aktówka. Chwyciłem ją, aby chwilę później włożyć pod pachę, stałem na środku jeszcze parę sekund upewniając się, że to wszystko.  Zajrzałem do wnętrza. Tak, to wszystko. Zamknąłem za sobą drzwi na kluczyk, który schowałem do kieszeni spodni, po czym opuściłem budynek. Miałem spotkanie pod samotnym dębem nieopodal kryjówki. Czekał już tam. Lekko zdyszany przeprosiłem za spóźnienie, jednak ten mówił, że nic się nie stało. Przyjął teczkę. Po obejrzeniu jej zawartości stwierdził, że wszystko się zgadza. Sięgnął do swojego plecaka i wyjął stamtąd dosyć sporą apteczkę, była nam ona potrzebna, niekoniecznie teraz, ale w najbliższym czasie. Medycyna nie była aż taka trudna do znalezienia, póki wiedziało się gdzie szukać, a najlepszym miejscem były obozy żołnierzy. Mieli tego tam od cholery, dodatkowo tworzyli nowe. W każdym obozie było wystarczająco dużo medyków, aby wyprodukować leki dla całego stanu, a mówili, że ta dziedzina nie jest popularna. Wróciłem do bazy z nowym zaopatrzeniem. Zszedłem do piwnicy, gdzie ówcześnie byłem razem z Avą i podałem apteczkę wyspecjalizowanemu w medycynie członkowi.
- Ej Evan, gdzie ta dziewczyna co była tutaj wcześniej? Chcę rewanż. – powiedział jeden z tutejszych stałych bywalców. Gruby Steven, taki przydomek mu nadano, wiadomo dlaczego.
- Nie wiem, może wyszła, a może jest u siebie. – odparłem niezbyt chętnie.
- Łee, nie chce mi się po nią iść… Weź no ją przyprowadź.
- Nie. – krótko i na temat. Pomimo dalszych próśb wyszedłem z pomieszczenia bez słowa. Idąc z powrotem do gabinetu usłyszałem strzały. – Co do… - wymamrotałem i pobiegłem w kierunku dźwięku. Dochodził z dachu. Wparowałem jak burza, obijając przez przypadek drzwi o beton. Mój wzrok padł na Avę, która leżała z rozłożoną snajperką na ziemi. Spojrzałem dalej i zobaczyłem kilka ciał, byli martwi. Kiedy mnie zauważyła na jej twarzy zagościło lekkie zaskoczenie zmieszane z niesmakiem, złożyła broń i chciała odejść, lecz ją powstrzymałem. – Dlaczego ich zabiłaś?
- I tak by ich złapali, ukróciłam im jedynie męki. – odparła i zwinnie mnie wyminęła. W sumie to tylko się schyliła, bo drogę tarasowała jej moja ręka. Stałem chwilę w milczeniu aż w końcu zszedłem na dół. Odszukałem jej pokoju.
- To nie był powód, aby ich od razu zabijać. Może któryś dałby radę przeżyć. – powiedziałem ponownie wparowując jak burza, lecz tym razem uważałem na drzwi.
- Jesteś dość optymistyczny, prawda? – odparła bez większego zainteresowania. Większą uwagę skupiała na czyszczeniu broni.
- Wolę żyć optymistycznie niżeli błądzić po tym świecie z samobójczymi myślami. Nie sądzisz, że posunęłaś się za daleko? Dobra, nie było pytania, pewnie i tak odpowiesz, że nie lub będziesz milczeć. W każdym razie teraz trzeba posprzątać bałagan, a ty mi w tym pomożesz. – powiedziałem stanowczo.


<Ava?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy